Wczoraj spędziłam naprawdę fajny dzień z Naho. Nauczyłyśmy mojego szczeniaka aportować i podstawowych komend, takich jak "siad" i "podaj łapę". Nie obyło się bez problemów. Kiseki na początku nie rozumiał, co się do niego mówiło, więc przewracał nas i lizał. Wróciłam do domu cała uśliniona, ale szczęśliwa. Przez resztę dnia czytałam książkę od mamy. Tytuł był obco-języczny, nie potrafiłam przeczytać poprawnie nazwy, treść była w moim języku dlatego też doskonale ją rozumiałam. Opowiadała o chłopaku, który mieszkał sam na bezludnej wyspie i przeżywał przygody. To były moje ulubione gatunki; przygodowe, fantasy. Czytałam powoli przez moje lewe oko, dalej nie miałam ściągać opatrunku. Chciałam wypytać, o moje zdrowie, ale gdy przekroczyłam próg domu, atmosfera wydała się być napięta. Rodzice byli czymś zaniepokojeni, w szczególności mama. Gdy przeczytałam ostatnią kartkę rozdziału uznałam, iż jestem senna i powinnam kłaść się spać. Wsunęłam się pod kołdrę i po kilku minutach usnęłam. Rankiem obudziła mnie nie kto inny jak matka.
- Miyuki, stawaj dzisiaj pomożesz mi z zakupami, pójdziemy dziś na targowisko.- odpowiedziała najmilej, jak się dało.
- Na targ?! Już wstaję- szybkim krokiem wyszłam a właściwie wybiegłam z łóżka, po czym natychmiast się przebrałam. Uwielbiałam chodzić w to miejsce, jest tam tyle ciekawych rzeczy. Najchętniej tam gdzie sprzedawano zwierzaki, mogłam je wtedy głaskać. Zawsze błagałam ze łzami w oczach, aby któregoś kupić. Bezskutecznie. Teraz mam już swojego pupila i mi wystarczy. Zbiegłam do kuchni i przywitałam się z tatą, który przegryzał chleb z dżemem. Usiadłam do ławy i zrobiłam sobie jedną kanapkę z serem. Gdy wszyscy już zjedliśmy przygotowałam sobie buty i przed wyjście spytałam:
- A mogę zabrać psa?
- Nie! Jeszcze się mu coś stanie, może się wystraszyć i ucieknie.
- Kiseki, poczekaj tu na mnie, ok? Jak wrócę pójdziemy do naszej przyjaciółki i się pobawimy, zgoda? -szczeknął tylko, więc przyjęłam to za zgodę.
- Córciu, zaczekaj jeszcze zmienię Ci gazę. Tata ostrożnie zdjął plaster i odłożył gazę. Gdy spojrzał na miejsce gdzie przed chwilą było zaklejone oko, zbladł. Mama zakryła usta dłonią, nie wiedziałam co się dzieje.
- O co chodzi?- odrzekłam pytająco
- N-nic takiego skarbie, posłuchaj jeszcze trochę ponosisz ten okład, dobrze?
- Ale dlaczego? Przecież już dobrze widzę!
- Po prostu lepiej się zagoi.
- Echh... No niech będzie.- moja mama wstała i wzięła w rękę wcześniej przygotowaną torebkę leżącą na blacie. Pogłaskała mnie po głowie i stwierdziła, iż należy już iść. Z wielkim uśmiechem ruszyłam za kobietą w stronę drzwi. Na ulicy nie było dużo osób, tylko troje sąsiadów. Nie zdziwiłam się, bo była godzina przeszło po ósmej. Szłyśmy jeszcze około 50 m mijając sąsiednie domy. Jedne duże, inne małe, następne kolorowe a jeszcze inne szare i smutne. Mój był średniej wielkości. W nowoczesnych stylu z czerwonymi dachówkami. Posiadał ogródek z tyłu i werandę. W ogrodzie znajdowała się mała szklarnia z pomidorami, stolik z krzesłami oraz namiot, w którym czasami nocowałam z przyjaciółką. Całość była ogrodzona czarnych metalowym płotem. Przeszłyśmy jeszcze kilka przecznic i stałyśmy już przy stosikach. Targowisko było naprawdę ogromne. Pierwszym straganem; był stragan rybny. Było to czuć z daleka. Nie znosiłam tego smrodu! Gdy mama podeszła do tego diabelskiego stoiska, wiedziałam że na obiad będzie zupa rybna... Nienawidzę tej zupy! Przemierzałyśmy dalej plac. W centralnej części kupiłyśmy warzywa i owoce. Mijałyśmy tłumy ludzi; osoby starsze lub młodzież. Mama zauważyła swoją przyjaciółkę, więc zaczęły rozmawiać. Nie bardzo mnie to interesowało, zapytałam się czy mogę się pokręcić po okolicy. Zgodziła się, ale miałam się nie oddalać. Podeszłam do fontanny znajdującej się na środkowym placu. Rozglądałam się jeszcze przez chwilę i w pewnym momencie zauważyłam osobę w moim wieku. Chłopaka z czekoladowymi włosami i niebieskimi oczami. Siedział na schodach wejścia do kamienicy. Śmiał się rozmawiając z jakimś innym chłopcem. To był Tohma. Nie czekając, zaczęłam podchodzić do szatyna. Chciałam z nim porozmawiać, obraził moją przyjaciółkę! Spojrzał w moją stronę i pomachał mi.
- Naho! Cześć, co tu robisz? Hej, fajne oko!
- Tohma, witaj... Czy moglibyśmy porozmawiać - odpowiedziałam po cichu.
- Jasne, mów
- Możemy na osobności? To ważne...- jego kolega prychnął pod nosem, pożegnał się i odszedł.
- Pasuje?- wyszczerzył się, wstał i oparł się o ścianę. Teraz to ja przycupnęłam na schodkach. Zapatrzyłam się w niebieskie tęczówki z wyrzutem, co nie uszło jego uwadze. Zdrętwiał. Po jeszcze kilku męczących spojrzeniach, wydusiłam z siebie.
- Jak śmiałeś obrazić Naho?- starałam się panować nad głosem. Lekko drżałam, słabo radziłam sobie z emocjami.
- Ech...? O to ci chodzi? Phf... Nie moja wina, że ta dziewczyna pcha się na pewną śmierć. Serio? Chce dołączyć do Kawalerii?!- zadrwił z niej. Byłam na niego naprawdę, wkurzona. On nic nie wie!
- Ty tego nie zrozumiesz! Ona straciła rodziców. Jak to ty byś się czuł, gdybyś nie miał matki, czy ojca?! Czy naprawdę zadowala się życie w tej klatce?! Próbuje ci przekazać, że ja także zamierzam walczyć o to co słuszne! Jesteś idiotą! Idiota, idiota, idiota!- ostatnie słowa stwierdzałam, a właściwie wykrzyczałam ze łzami w oczach. Tohma, jakby... skamieniał? Tak, jakby był zdenerwowany.
- Więc... będziecie dobrą karmą dla ghouli.- teraz nie potrafiłam panować nad emocjami. Rzuciłam się na chłopaka. Przygniotłam go do ziemi i zaczęłam szarpać za koszulę. Niestety byłam zbyt roztrzęsiona i słaba, aby utrzymać moją pozycję - niedługo to ja leżałam pod nim.
- Tak słaba, chce iść do wojska? Ha!- poczułam nagły przypływ adrenaliny. Zamknęłam oczy i nagle mój były przyjaciel leżał ode mnie 3 metry dalej. Jak, to? Zdołałam go tak daleko odepchnąć? Wyglądał na przerażonego. Dopiero poczułam, iż wcześniej musiał ściągnąć moją opaskę na oku. Krzyczał? Co się działo?
- P-potworze! N-nie z-zbliżaj się do mnie!
Czy on nazwał mnie... Potworem? Kiedy ustał na nogach, zaczął uciekać w popłochu. Zebrało się małe widowisko wokół naszej bójki. Dlaczego widzę przerażone spojrzenia? Przez tłum ktoś się przepchał.
- Naho?! Wracajmy do domu! Szybko, chodź!- osoba złapała mnie za rękę i szybki krokiem wyprowadziła mnie z targu. To była moja mama. Zasłaniała moją głowę chustą. Była naprawdę zdenerwowana.
- Mamusiu? Co się dzieje? Nie bądź na mnie zła
- Wiesz co narobiłaś?! Zdajesz sobie sprawę?!
- N-nie... Więc mi wytłumacz! Ja broniłam honoru mojego i Naho! Mamo puść mnie! Przestań tak szybko iść!
- Idziemy do domu!
Przez drogę czułam dziwne spojrzenia ludzi. I wzrok matki, patrzącą z zawodem na moją osobę. Przekraczając próg domu, ojciec wyglądał na przerażonego.
- Carla?! Czy...?
- Tak.
- Naho, ściągnęłaś opatrunek?! Przecież zakazaliśmy ci!- tata był, także wzburzony.
- Wdała się w małą bijatykę...- powiedziała surowym głosem rodzicielka.- Naho! Masz szlaban... Nie wychodź z domu przez tydzień.
- Mamo! Nie! Czemu tacy jesteście?!
- Nie dyskutuj! Marsz do pokoju!
- Tato proszę...- płaczącym wzrokiem spojrzałam na tatę.
Nie odpowiedział. Stwierdziłam, cóż nie będę tego ciągnąć. Weszłam na schody i przekroczyłam moje królestwo. Opadłam bezradna na łóżko i zdołowana rozpłakałam się. Leżałam długo ponad dwie godziny w bezruchu. Przypominałam sobie wyraz oczu mijanych osób. Patrzyli z pogardą... W moje oczy. Zastanowiłam się nad tym. Ożywiłam się momentalnie i podeszłam do lustra. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Mój opatrunek cały czas zakrywał okrutną prawdę. Źrenice przybrały kolor intensywnej czerwieni a spojówka była... czarna? Jak to możliwe?! Przecież tak mogą wyglądać tylko...?!
Upadłam kolanami na podłogę. Zasłoniłam twarz dłońmi. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Z dołu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzył tata, po głosie rozpoznałam moją koleżankę. Miałam iść się bawić z nią z moim szczeniakiem. Ojciec odprawił ją. Kim ja jestem? Lub czym? Skuliłam się na dywanie i roniłam łzy cicho krwawiąc w środku. Drzwi się uchyliły, do środka weszła mała kulka futra. Szczenię spostrzegło mnie i radośnie podeszło. Zaczęło mnie lizać po opuchniętych oczach.
- Nie odwrócisz się ode mnie?- Kiseki tylko szczeknął. Uśmiechnęłam się lekko. Wzięłam go na ręce i wczołgałam się na posłanie. Uspokoiłam się trochę, wtuliłam w jego futerko i zapadłam w sen.
- Miyuki, stawaj dzisiaj pomożesz mi z zakupami, pójdziemy dziś na targowisko.- odpowiedziała najmilej, jak się dało.
- Na targ?! Już wstaję- szybkim krokiem wyszłam a właściwie wybiegłam z łóżka, po czym natychmiast się przebrałam. Uwielbiałam chodzić w to miejsce, jest tam tyle ciekawych rzeczy. Najchętniej tam gdzie sprzedawano zwierzaki, mogłam je wtedy głaskać. Zawsze błagałam ze łzami w oczach, aby któregoś kupić. Bezskutecznie. Teraz mam już swojego pupila i mi wystarczy. Zbiegłam do kuchni i przywitałam się z tatą, który przegryzał chleb z dżemem. Usiadłam do ławy i zrobiłam sobie jedną kanapkę z serem. Gdy wszyscy już zjedliśmy przygotowałam sobie buty i przed wyjście spytałam:
- A mogę zabrać psa?
- Nie! Jeszcze się mu coś stanie, może się wystraszyć i ucieknie.
- Kiseki, poczekaj tu na mnie, ok? Jak wrócę pójdziemy do naszej przyjaciółki i się pobawimy, zgoda? -szczeknął tylko, więc przyjęłam to za zgodę.
- Córciu, zaczekaj jeszcze zmienię Ci gazę. Tata ostrożnie zdjął plaster i odłożył gazę. Gdy spojrzał na miejsce gdzie przed chwilą było zaklejone oko, zbladł. Mama zakryła usta dłonią, nie wiedziałam co się dzieje.
- O co chodzi?- odrzekłam pytająco
- N-nic takiego skarbie, posłuchaj jeszcze trochę ponosisz ten okład, dobrze?
- Ale dlaczego? Przecież już dobrze widzę!
- Po prostu lepiej się zagoi.
- Echh... No niech będzie.- moja mama wstała i wzięła w rękę wcześniej przygotowaną torebkę leżącą na blacie. Pogłaskała mnie po głowie i stwierdziła, iż należy już iść. Z wielkim uśmiechem ruszyłam za kobietą w stronę drzwi. Na ulicy nie było dużo osób, tylko troje sąsiadów. Nie zdziwiłam się, bo była godzina przeszło po ósmej. Szłyśmy jeszcze około 50 m mijając sąsiednie domy. Jedne duże, inne małe, następne kolorowe a jeszcze inne szare i smutne. Mój był średniej wielkości. W nowoczesnych stylu z czerwonymi dachówkami. Posiadał ogródek z tyłu i werandę. W ogrodzie znajdowała się mała szklarnia z pomidorami, stolik z krzesłami oraz namiot, w którym czasami nocowałam z przyjaciółką. Całość była ogrodzona czarnych metalowym płotem. Przeszłyśmy jeszcze kilka przecznic i stałyśmy już przy stosikach. Targowisko było naprawdę ogromne. Pierwszym straganem; był stragan rybny. Było to czuć z daleka. Nie znosiłam tego smrodu! Gdy mama podeszła do tego diabelskiego stoiska, wiedziałam że na obiad będzie zupa rybna... Nienawidzę tej zupy! Przemierzałyśmy dalej plac. W centralnej części kupiłyśmy warzywa i owoce. Mijałyśmy tłumy ludzi; osoby starsze lub młodzież. Mama zauważyła swoją przyjaciółkę, więc zaczęły rozmawiać. Nie bardzo mnie to interesowało, zapytałam się czy mogę się pokręcić po okolicy. Zgodziła się, ale miałam się nie oddalać. Podeszłam do fontanny znajdującej się na środkowym placu. Rozglądałam się jeszcze przez chwilę i w pewnym momencie zauważyłam osobę w moim wieku. Chłopaka z czekoladowymi włosami i niebieskimi oczami. Siedział na schodach wejścia do kamienicy. Śmiał się rozmawiając z jakimś innym chłopcem. To był Tohma. Nie czekając, zaczęłam podchodzić do szatyna. Chciałam z nim porozmawiać, obraził moją przyjaciółkę! Spojrzał w moją stronę i pomachał mi.
- Naho! Cześć, co tu robisz? Hej, fajne oko!
- Tohma, witaj... Czy moglibyśmy porozmawiać - odpowiedziałam po cichu.
- Jasne, mów
- Możemy na osobności? To ważne...- jego kolega prychnął pod nosem, pożegnał się i odszedł.
- Pasuje?- wyszczerzył się, wstał i oparł się o ścianę. Teraz to ja przycupnęłam na schodkach. Zapatrzyłam się w niebieskie tęczówki z wyrzutem, co nie uszło jego uwadze. Zdrętwiał. Po jeszcze kilku męczących spojrzeniach, wydusiłam z siebie.
- Jak śmiałeś obrazić Naho?- starałam się panować nad głosem. Lekko drżałam, słabo radziłam sobie z emocjami.
- Ech...? O to ci chodzi? Phf... Nie moja wina, że ta dziewczyna pcha się na pewną śmierć. Serio? Chce dołączyć do Kawalerii?!- zadrwił z niej. Byłam na niego naprawdę, wkurzona. On nic nie wie!
- Ty tego nie zrozumiesz! Ona straciła rodziców. Jak to ty byś się czuł, gdybyś nie miał matki, czy ojca?! Czy naprawdę zadowala się życie w tej klatce?! Próbuje ci przekazać, że ja także zamierzam walczyć o to co słuszne! Jesteś idiotą! Idiota, idiota, idiota!- ostatnie słowa stwierdzałam, a właściwie wykrzyczałam ze łzami w oczach. Tohma, jakby... skamieniał? Tak, jakby był zdenerwowany.
- Więc... będziecie dobrą karmą dla ghouli.- teraz nie potrafiłam panować nad emocjami. Rzuciłam się na chłopaka. Przygniotłam go do ziemi i zaczęłam szarpać za koszulę. Niestety byłam zbyt roztrzęsiona i słaba, aby utrzymać moją pozycję - niedługo to ja leżałam pod nim.
- Tak słaba, chce iść do wojska? Ha!- poczułam nagły przypływ adrenaliny. Zamknęłam oczy i nagle mój były przyjaciel leżał ode mnie 3 metry dalej. Jak, to? Zdołałam go tak daleko odepchnąć? Wyglądał na przerażonego. Dopiero poczułam, iż wcześniej musiał ściągnąć moją opaskę na oku. Krzyczał? Co się działo?
- P-potworze! N-nie z-zbliżaj się do mnie!
Czy on nazwał mnie... Potworem? Kiedy ustał na nogach, zaczął uciekać w popłochu. Zebrało się małe widowisko wokół naszej bójki. Dlaczego widzę przerażone spojrzenia? Przez tłum ktoś się przepchał.
- Naho?! Wracajmy do domu! Szybko, chodź!- osoba złapała mnie za rękę i szybki krokiem wyprowadziła mnie z targu. To była moja mama. Zasłaniała moją głowę chustą. Była naprawdę zdenerwowana.
- Mamusiu? Co się dzieje? Nie bądź na mnie zła
- Wiesz co narobiłaś?! Zdajesz sobie sprawę?!
- N-nie... Więc mi wytłumacz! Ja broniłam honoru mojego i Naho! Mamo puść mnie! Przestań tak szybko iść!
- Idziemy do domu!
Przez drogę czułam dziwne spojrzenia ludzi. I wzrok matki, patrzącą z zawodem na moją osobę. Przekraczając próg domu, ojciec wyglądał na przerażonego.
- Carla?! Czy...?
- Tak.
- Naho, ściągnęłaś opatrunek?! Przecież zakazaliśmy ci!- tata był, także wzburzony.
- Wdała się w małą bijatykę...- powiedziała surowym głosem rodzicielka.- Naho! Masz szlaban... Nie wychodź z domu przez tydzień.
- Mamo! Nie! Czemu tacy jesteście?!
- Nie dyskutuj! Marsz do pokoju!
- Tato proszę...- płaczącym wzrokiem spojrzałam na tatę.
Nie odpowiedział. Stwierdziłam, cóż nie będę tego ciągnąć. Weszłam na schody i przekroczyłam moje królestwo. Opadłam bezradna na łóżko i zdołowana rozpłakałam się. Leżałam długo ponad dwie godziny w bezruchu. Przypominałam sobie wyraz oczu mijanych osób. Patrzyli z pogardą... W moje oczy. Zastanowiłam się nad tym. Ożywiłam się momentalnie i podeszłam do lustra. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Mój opatrunek cały czas zakrywał okrutną prawdę. Źrenice przybrały kolor intensywnej czerwieni a spojówka była... czarna? Jak to możliwe?! Przecież tak mogą wyglądać tylko...?!
Upadłam kolanami na podłogę. Zasłoniłam twarz dłońmi. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Z dołu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzył tata, po głosie rozpoznałam moją koleżankę. Miałam iść się bawić z nią z moim szczeniakiem. Ojciec odprawił ją. Kim ja jestem? Lub czym? Skuliłam się na dywanie i roniłam łzy cicho krwawiąc w środku. Drzwi się uchyliły, do środka weszła mała kulka futra. Szczenię spostrzegło mnie i radośnie podeszło. Zaczęło mnie lizać po opuchniętych oczach.
- Nie odwrócisz się ode mnie?- Kiseki tylko szczeknął. Uśmiechnęłam się lekko. Wzięłam go na ręce i wczołgałam się na posłanie. Uspokoiłam się trochę, wtuliłam w jego futerko i zapadłam w sen.
~
Imię: Miyuki
Nazwisko: Shinohara
Lat : 11
Wygląd : 155 cm wzrostu, czarne włosy do ramion, niebieskie oczy
Cechy szczególne: miła, ciepła, przyjacielska, wścibska, otwarta, ciekawa, nie panuje nad emocjami, wysportowana
Hobby: Czytanie, robienie psikusów i spędzanie czasu z Naho (o ile to się zalicza do hobby XD)
Lubi: Jajecznicę, Naho, książki, piłkę nożną, myśleć o świecie zewnętrznym
Nie lubi: Ryb, Tohmy, gdy ktoś drwi z niej i przyjaciółki.
Nazwisko: Shinohara
Lat : 11
Wygląd : 155 cm wzrostu, czarne włosy do ramion, niebieskie oczy
Cechy szczególne: miła, ciepła, przyjacielska, wścibska, otwarta, ciekawa, nie panuje nad emocjami, wysportowana
Hobby: Czytanie, robienie psikusów i spędzanie czasu z Naho (o ile to się zalicza do hobby XD)
Lubi: Jajecznicę, Naho, książki, piłkę nożną, myśleć o świecie zewnętrznym
Nie lubi: Ryb, Tohmy, gdy ktoś drwi z niej i przyjaciółki.
Imię: Naho
Nazwisko: Yasuhisa
Lat: 11
Wygląd: 160cm wzrostu, krótkie blond włosy, zielone oczy
Cechy szczególne: nieśmiała, przyjacielska, łatwowierna, zawzięta, silna
Hobby: rysowanie
Lubi: Kawalerzystów, Miyuki,
Nie lubi: Tohmy, jak ktoś ją uniża, pomarańczy (lol)
Nazwisko: Yasuhisa
Lat: 11
Wygląd: 160cm wzrostu, krótkie blond włosy, zielone oczy
Cechy szczególne: nieśmiała, przyjacielska, łatwowierna, zawzięta, silna
Hobby: rysowanie
Lubi: Kawalerzystów, Miyuki,
Nie lubi: Tohmy, jak ktoś ją uniża, pomarańczy (lol)
~
Ohayoo! Omójbożeczytytowidziszniemamczasunaspacje
Napisałam 2 rozdział... Po długim czasie. Na dodatek w jeden dzień ;-;
Miałam nagły przypływ weny <3 Dziękuję deszczu ^^ Lubicie deszcz ? Ja kocham <3 Szczególnie, w szkole no bo nudzi mi się na lekcjach, więc piszę, a później pan od polskiego rzuca mi podręcznikiem na ławkę xD
Czas na historię !
Pan: Więc jak chcecie mieć wszystko w notatkach to cały podręcznik przepiszcie
*paczy na moją ławkę, bo była najbliżej jego*
*JEB*
Ja : *śmiech* Co?! Co się dzieje
Reszta klasy: Hahahha
(klap, klask za moją historię życia)
Napisałam 2 rozdział... Po długim czasie. Na dodatek w jeden dzień ;-;
Miałam nagły przypływ weny <3 Dziękuję deszczu ^^ Lubicie deszcz ? Ja kocham <3 Szczególnie, w szkole no bo nudzi mi się na lekcjach, więc piszę, a później pan od polskiego rzuca mi podręcznikiem na ławkę xD
Czas na historię !
Pan: Więc jak chcecie mieć wszystko w notatkach to cały podręcznik przepiszcie
*paczy na moją ławkę, bo była najbliżej jego*
*JEB*
Ja : *śmiech* Co?! Co się dzieje
Reszta klasy: Hahahha
(klap, klask za moją historię życia)
Tym, tym, tym Miyuki jest... ?! No właśnie :>?
Aj, aj to w następnym rozdziale XD Do zobaczenia za rok T^T Nie no postaram się pisać regularnie...
W takim tempie skończę w 2018r.... Nashiro to zły człowiek... Wolę siedzieć w internecie i przeglądać śmieszne obrazki z Kanekim-chanem ;___; Ja przepraszam, ale moje lenistwo jest jakie jest.
Aj, aj to w następnym rozdziale XD Do zobaczenia za rok T^T Nie no postaram się pisać regularnie...
W takim tempie skończę w 2018r.... Nashiro to zły człowiek... Wolę siedzieć w internecie i przeglądać śmieszne obrazki z Kanekim-chanem ;___; Ja przepraszam, ale moje lenistwo jest jakie jest.
Nametagi zrobione *^* Heheheh
Pozdrawiam
Nashiro-chan