sobota, 10 października 2015

-Definicja Wolności- #3 Czy mogę żyć, jak dotychczas ?

Pierwsze promienie słońca wdarły się do mojego pokoju, przez nieszczelnie zasłonięte rolety. Leniwie podniosłam powieki i odruchowo się rozejrzałam. Chwila... Nie zasłoniłam rolet. Czyżby, któreś z moich rodziców to zrobiło? Kocem też byłam przykryta. Niekontrolowany uśmiech wkradł się na moje usta. Mimo tego co mnie wydarzyło, nie umiem się gniewać, nigdy nie potrafiłam. Nawet, gdy byłam mniejsza a mama nie pozwalała mi dźwigać desek do altanki uknułam, że będę tak długo obrażona aż mi pozwoli. Mój plan nie wypalił a po 15 minutach biegałam przy matce. Mniejsza o to, muszę wstać. Kiseki zniknął z mojego pola widzenia. Być może zszedł już na dół. Uświadomiłam sobie nagle ważną rzecz. Mianowicie mojego oka już nie zdobi gaza. Wahałam się przez chwilę, ale ruszyłam do lustra. Pełna obaw spojrzałam, niepotrzebnie - wszystko było, w jak najlepszym porządku. W idealnym nastroju zaczęłam się przygotowywać do zejścia na parter.

- Dzień Dobry. Mamo, tato - przywitałam się z domownikami. Moje przypuszczenia okazały się być trafne, mój pupil smacznie zajadał karmę. Oznaczało to, albo wstał trochę szybciej niż ja, albo ojciec znów zapomniał o obowiązku karmienia zwierząt. Dopiero spostrzegłam, iż aura jaka panowała w pomieszczeniu była ciężka.
- Dzień Dobry, Miyuki -przysiadłam się do stołu i zaczęłam spożywać moje ulubione danie. A jakże było nim jajecznica. Nuciłam sobie pod nosem dla rozluźnienia atmosfery. Po zjedzeniu posiłku w ciszy, odezwał się tata.
- Miyuki?
- Tak, tato?
- Przeprowadzamy się, idź na górę pakować swoje rzeczy o czternastej, chcę Cię widzieć z najpotrzebniejszymi rzeczami. Nie próbuj się nawet kontaktować z Naho.
- Co? - nie docierało do mnie, co właśnie padło w ust mojego ojca. Nie było najmniejszej potrzeby, aby rezygnować z dogodnego życia w Fiyuki. - Żartujecie prawda?! Chcecie mnie ukarać, bo się Was nie słuchałam! Proszę!
- Miyuki, czy wyglądam na kłamcę?! -tata właśnie wybuchł od środka. Nikt jeszcze tak na mnie nie krzyczał. Wyglądało to jakbym była psem, który właśnie zamordował ukochanego kota córki. Nie potrzebny, wyklęty pies. Nieszczęsne krople łez, zaczęły spływać po mojej nie twarzy.
- Kochanie! Przestań! Wystraszyłeś ją! Rozumiem, że się denerwujesz ale to nic strasznego, uspokój się -mama próbowała złagodzić sytuację, złapała mnie za głowę i próbowała przytulać.
- Czy ty nie rozumiesz powagi sytuacji? Jak się wszystko wyda, nic dobrego z tego nie wyjdzie, wręcz przeciwnie. Moje badania pójdą na marne! -w głowie miałam totalny mętlik. Nie chcę otrzymywać samych niewiadomych, chcę uzyskać odpowiedź. Prawie wydarłam się:
- Czy chociaż raz możecie mi odpowiedzieć?! Co jest ze mną nie tak! - nie potrafiłam się opanować, a rodzice wysyłali sobie spojrzenia.
- Powiedz, jej... Zarysuj przynajmniej sytuację. Gdy już będzie wystarczająco duża wytłumaczymy to inaczej. - i po raz setny w domu nastąpiła cisza, słychać było tylko moje łkanie. Zegar w przedpokoju tykał, pożerając czas.
- Yuki*, jakby ci to wytłumaczyć... Te wszystkie lekarstwa, które Ci podaliśmy, nie były takie zwyczajne. Pracowałem nad nimi od ponad 5 lat, są czymś w rodzaju wzmocnienia dla zwykłego człowieka. Dobrze wiesz, że jestem w korpusie badawczym. Skopiowałem komórki ghuli i połączyłem z twoimi... Zrobiłem to tylko i wyłącznie dla dobra ludzkości. Gdy adrenalina zbyt szybko działa na twój organizm, dzieje się to samo, co wczoraj na targu. Posiadasz nadludzkie umiejętności, gdy będziesz większa opowiem Ci więcej na ten temat. A tymczasem wiedz, iż nie możemy tu mieszkać a ty nie możesz już żyć jak dotychczas. A najważniejsze... Chciałaś dołączyć do kawalerii, prawda? Nie chcemy żyć w klatkach... Ta „moc” pomoże dojść do celu. -monolog ojca długo dudniał mi w uszach. Ghoul? Jestem nim? Czy jestem potworem? Nagły atak histerii zawładnął nad moim umysłem. Nie patrząc za siebie uniosłam szczeniaka, wbiegłam na schody i krzyknęłam:
- Nienawidzę Was! - zatrzasnęłam drzwi od pokoju i popadłam już bez reszty w obłęd. Jak mogli mnie tak oszukać. Łkanie z czasem zmieniło się w spazmatyczne oddychanie, słone łzy oblepiały całą moją twarz. To mnie tak bardzo bolało, nie bardzo wiedziałam, jak na to patrzeć. Niby nic nie zrobiłam... Nie widziałam, jeszcze co potrafię. Ale to wszystko przez słaby stan emocjonalny, zalewało mnie poczucie winy, mimo iż nie wiem kim jestem. Czułam się jakby ktoś wykradł mi połowę duszy. Chodziłam z jednego kąta sypialni do drugiego, mój futrzasty przyjaciel był wyraźnie zdezorientowany. Pewnie zastanawia się nad tym czy Jego właścicielka nie oszalała, żyje w pięknej niewiedzy. Wrzeszczałam tak głośno, że zaczęłam przyciskać swoją twarz do poduszki aby nie wydobyć z siebie dźwięku. Byłam jak w jakimś amoku, po raz kolejny opadłam na łóżko tym razem żeby się uspokoić. Leżałam bardzo długo, Kiseki zaczął drapać drzwi, ponieważ chciał się wydostać, ode mnie. Tak bardzo się rozumiem samej siebie, zataczałam błędne koło.


Z moich rozmyśleń wyrwał mnie hałas, coś uderzyło w okno wprawdzie z niewielką siłą, ale na tyle słyszalnie żeby mnie obudzić. Zbliżyłam się do okna i wyjrzałam przez nie. Na dole, w moim ogrodzie stała blondynka, wymachując ręką.
- Naho?! - zapytałam zdziwiona.
- Miyuki! Wreszcie, schodź tu natychmiast! Twoi rodzice wczoraj Cię nie puścili, dziś też do ciebie przyszłam, i nie uwierzysz! Stało się to samo co wczoraj. Co ty sobie wyobrażasz? Nie wystawiaj mnie tak głupku! - tak radośnie się śmiała, ciekawe czy widzi mnie z tej odległości wyraźnie, musiałam wyglądać okropnie, niczym stara wiedźma, cała zapłakana z przekrwionymi oczami. Gdyby ona wiedziała dlaczego nie mogłam iść z nią popołudniu zeszłego dnia, to co by zrobiła? Wyparła się mnie, wystraszyła a może wsparła? Miliony sytuacji przeleciały mój umysł na wylot, dopóki nie dostałam małym kamykiem od mojej przyjaciółki.
- Yuki! Słuchaj, jak do ciebie mówię. Odpowiedz mi na pytanie, co przeskrobałaś? I najważniejsze, wyjdź z nory – dla jej dobra, postaram się wymyślić wymówkę.
- Powiem Ci wkrótce, wybacz aktualnie jestem uziemiona – sztucznie uśmiechnęłam się w stronę Naho.
- To spróbuj zejść balkonem.
- Chyba już do reszty zgłupiałaś! Spadnę i się połamię – ona chyba chciała mnie zabić, albo nie myśli, albo to i to... Może ten stereotyp o blondynkach ma w sobie prawdę?
- Zrobiłam coś w rodzaju materacu z liści dla zamortyzowania upadku, dasz radę to tylko 2 metry. Zejdziesz bokiem, później na parapet okna niżej i skoczysz – plan jako tako, wydawał się sensowny. Nie zamierzam siedzieć bezczynnie, a tym bardziej się przeprowadzać, kupię trochę czasu.
- No dobrze... Tylko poczekaj chwilkę, muszę się przebrać – szybko podbiegłam do szafy i wyciągnęłam jeansy, białą bluzkę i jakieś stare tenisówki. Włosy spięłam w ciasny warkocz. Gdy się czesałam przy lustrze, moja wersja o wyglądzie czarownicy potwierdziła się, mogę spłonąć na stosie. Na moim biurku stała szklanka z wodą. Sięgnęłam po naczynie i wylałam je sobie na buzię by zapobiec jeszcze większemu puchnięciu. Grzywkę schowałam za ucho, aby mi nie odstawała. W moje ręce wpadła kartka z długopisem, sformułowałam mniej więcej list:

Drodzy rodzice
Wybaczcie, ale nie chcę się Wam podporządkować, wyszłam z Naho.
Nie wiem, o której wrócę, ale wrócę na pewno.

Miyuki

Notkę zostawiłam na łóżku, uznałam że dobrym pomysłem będzie, jak zabiorę psa, mógłby mnie wydać. Okiennicę otworzyłam najszerzej, jak się dało. Od następnego podokiennika dzieli mnie jakiś jeden metr. Uznałam, iż pomysł mojej koleżanki był dobry, ale przezorny zawsze ubezpieczony i zrobię sobie linę z pościeli i najzwyczajniej po niej zjadę. Zawiązałam prześcieradła na supeł i przywiązałam do kantu wersalki. „Sznur” przerzuciłam za witrynę, pociągając żeby sprawdzić wytrzymałość. Yasuhisa się tylko przyglądała, nawet się nie przejęła, że na przykład mogę się bać.
- Raz kozie śmierć – przerzuciłam jedną nogę przez okno i uczepiłam się prześcieradeł. Jedną rękę na linie, drugą trzymałam szczenię, obie nogi na zewnątrz i zjeżdżam. Sznur ocierał mi dłonie zostawiając na nich piekące zaczerwienienia. Jestem jeszcze nad ziemią, więc w jakimś stopniu duża kupa liści się na coś przyda. Zeskoczyłam na nogi, moja przyjaciółka zaczęła mi plaskać.
- Sprawnie Ci poszło, naprawdę myślę że nadajesz się do wojska. Chodźmy mój Romeo chyba nie chcesz, żeby nas spostrzegli – wyrwała mi Kisekiego z rąk i ruszyła w niewiadomym mi kierunku.
- Dziękuję, następnym razem ty wylądujesz w mojej sytuacji i zobaczymy twoje umiejętności, Julio – zaśmiałyśmy się razem.
- Jakie straszliwe przestępstwo popełniłaś, że masz szlaban – Naho nie może się teraz o tym dowiedzieć, szybko zmieniłam temat.
- Na pewno nie kradnę psów, co jak niektórzy – spoglądnęłam w stronę przyjaciółki tulącej pupila. - Wiesz może idźmy szybciej, bo jeszcze zauważą moje zniknięcie? Mów mi gdzie idziemy!
- Miyuki, jesteś strasznie niecierpliwa i na dodatek uciekasz z domu, ale i tak Cię lubię – zbliżyła się do mnie i przytuliła mnie.
- Mhm... Ja Ciebie też – odwzajemniłam uścisk i podążyłam jej śladami. Chyba jednak mogę żyć, jak dotychczas.

Dlaczego nie myślałam o tym na poważnie? Dlaczego miałam powód do radości? Dlaczego nie dostrzegłam, że od teraz to musi zostać tajemnicą? Dlaczego...?





*Yuki – zdrobnienie imienia Miyuki, dla osób bliskich lub przyjaciół




~

Ten rozdział jest zbyt słodki, gdzie moja akcja?! Co się ze mną dzieje, fabuła do dupy, krótki rodzialik jak zawsze, nastrój do dupy. Coraz więcej przyjaźni, tak nie mogę muszę kogoś zabić. Argh!

A tak w ogóle, to Ohayo~! 
Przepraszam za moją nieobecność, ale-

- Po co się tłumaczysz, i tak nikt tego nie czyta...
- Kaneki! Po 1 mnie nie strasz, po 2 nie niszcz moich marzeń!
- Bardzo fajnie, ale taka jest prawda, tylko ja i Kuro to czytamy, no może jeszcze twoi znajomi. Czyli jakieś 2-3 osoby.
- Jesteś okropny Shiro! Kuro jest przynajmniej miły, lubi książki i ma normalny kolor włosów a ty masz białe dziadku!
- I nie zapomnij, że twój "miły Kaneki" ma opaskę na oko.
- I jest kochany~!
- Co nie zmienia faktu, że też mnie kochasz, prawda? - białowłosy uśmiechnął się triumfalnie. 
- Kuro! Shiro znów się nade mną znęca!

*biegnie do pokoju z płaczem*


>wyobraźnia Nashiro: ON<
XD Miałam ochotę napisać coś z moimi mężami, przepraszam.


Tak, więc oddaję 3 rozdział po miesiącu >///< 
Wiele niewiadomych, wiele pytań!
Mam teraz mało czasu, pewna placówka zwana potocznie SZKOŁĄ mnie wykańcza. Miejmy nadzieję, że niedługo się to skończy. Zdupczyłam po całej linii to, to coś! Prawdziwa akcja będzie, jak już Miyuki-
A nie, nie! Nie zdradzę tego, może już następnym razem, kto wie? Powiem tyle, że zmieni nawet charakter.
Tak, więc żegnajcie i do zobaczenia za miesiąc XD

Pytanie dnia:
Czy nie uważacie, iż pieski to takie pocieszne zwierzątka? Wolę koty, więc powinniśmy się martwić o Kisekiego :))) Hehehehe

~Nashiro-chan