Pierwsze promienie
słońca wdarły się do mojego pokoju, przez nieszczelnie zasłonięte
rolety. Leniwie podniosłam powieki i odruchowo się rozejrzałam.
Chwila... Nie zasłoniłam rolet. Czyżby, któreś z moich rodziców
to zrobiło? Kocem też byłam przykryta. Niekontrolowany uśmiech
wkradł się na moje usta. Mimo tego co mnie wydarzyło, nie umiem
się gniewać, nigdy nie potrafiłam. Nawet, gdy byłam mniejsza a
mama nie pozwalała mi dźwigać desek do altanki uknułam, że będę
tak długo obrażona aż mi pozwoli. Mój plan nie wypalił a po 15
minutach biegałam przy matce. Mniejsza o to, muszę wstać. Kiseki
zniknął z mojego pola widzenia. Być może zszedł już na dół.
Uświadomiłam sobie nagle ważną rzecz. Mianowicie mojego oka już
nie zdobi gaza. Wahałam się przez chwilę, ale ruszyłam do lustra.
Pełna obaw spojrzałam, niepotrzebnie - wszystko było, w jak
najlepszym porządku. W idealnym nastroju zaczęłam się
przygotowywać do zejścia na parter.
-
Dzień Dobry. Mamo, tato - przywitałam się z domownikami. Moje
przypuszczenia okazały się być trafne, mój pupil smacznie zajadał
karmę. Oznaczało to, albo wstał trochę szybciej niż ja, albo
ojciec znów zapomniał o obowiązku karmienia zwierząt. Dopiero
spostrzegłam, iż aura jaka panowała w pomieszczeniu była ciężka.
-
Dzień Dobry, Miyuki -przysiadłam się do stołu i zaczęłam
spożywać moje ulubione danie. A jakże było nim jajecznica.
Nuciłam sobie pod nosem dla rozluźnienia atmosfery. Po zjedzeniu
posiłku w ciszy, odezwał się tata.
-
Miyuki?
-
Tak, tato?
-
Przeprowadzamy się, idź na górę pakować swoje rzeczy o czternastej, chcę
Cię widzieć z najpotrzebniejszymi rzeczami. Nie próbuj się nawet
kontaktować z Naho.
-
Co? - nie docierało do mnie, co właśnie padło w ust mojego ojca.
Nie było najmniejszej potrzeby, aby rezygnować z dogodnego życia w
Fiyuki. - Żartujecie prawda?! Chcecie mnie ukarać, bo się Was nie
słuchałam! Proszę!
-
Miyuki, czy wyglądam na kłamcę?! -tata właśnie wybuchł od
środka. Nikt jeszcze tak na mnie nie krzyczał. Wyglądało to
jakbym była psem, który właśnie zamordował ukochanego kota
córki. Nie potrzebny, wyklęty pies. Nieszczęsne krople łez,
zaczęły spływać po mojej nie twarzy.
-
Kochanie! Przestań! Wystraszyłeś ją! Rozumiem, że się
denerwujesz ale to nic strasznego, uspokój się -mama próbowała
złagodzić sytuację, złapała mnie za głowę i próbowała
przytulać.
-
Czy ty nie rozumiesz powagi sytuacji? Jak się wszystko wyda, nic
dobrego z tego nie wyjdzie, wręcz przeciwnie. Moje badania pójdą
na marne! -w głowie miałam totalny mętlik. Nie chcę otrzymywać
samych niewiadomych, chcę uzyskać odpowiedź. Prawie wydarłam się:
-
Czy chociaż raz możecie mi odpowiedzieć?! Co jest ze mną nie tak!
- nie potrafiłam się opanować, a rodzice wysyłali sobie
spojrzenia.
-
Powiedz, jej... Zarysuj przynajmniej sytuację. Gdy już będzie
wystarczająco duża wytłumaczymy to inaczej. - i po raz setny w
domu nastąpiła cisza, słychać było tylko moje łkanie. Zegar w
przedpokoju tykał, pożerając czas.
-
Yuki*, jakby ci to wytłumaczyć... Te wszystkie lekarstwa, które Ci
podaliśmy, nie były takie zwyczajne. Pracowałem nad nimi od ponad
5 lat, są czymś w rodzaju wzmocnienia dla zwykłego człowieka.
Dobrze wiesz, że jestem w korpusie badawczym. Skopiowałem komórki
ghuli i połączyłem z twoimi... Zrobiłem to tylko i wyłącznie
dla dobra ludzkości. Gdy adrenalina zbyt szybko działa na twój
organizm, dzieje się to samo, co wczoraj na targu. Posiadasz
nadludzkie umiejętności, gdy będziesz większa opowiem Ci więcej
na ten temat. A tymczasem wiedz, iż nie możemy tu mieszkać a ty
nie możesz już żyć jak dotychczas. A najważniejsze... Chciałaś
dołączyć do kawalerii, prawda? Nie chcemy żyć w klatkach... Ta
„moc” pomoże dojść do celu. -monolog ojca długo dudniał mi w
uszach. Ghoul? Jestem nim? Czy jestem potworem? Nagły atak histerii
zawładnął nad moim umysłem. Nie patrząc za siebie uniosłam
szczeniaka, wbiegłam na schody i krzyknęłam:
-
Nienawidzę Was! - zatrzasnęłam drzwi od pokoju i popadłam już
bez reszty w obłęd. Jak mogli mnie tak oszukać. Łkanie z czasem
zmieniło się w spazmatyczne oddychanie, słone łzy oblepiały całą
moją twarz. To mnie tak bardzo bolało, nie bardzo wiedziałam, jak
na to patrzeć. Niby nic nie zrobiłam... Nie widziałam, jeszcze co
potrafię. Ale to wszystko przez słaby stan emocjonalny, zalewało
mnie poczucie winy, mimo iż nie wiem kim jestem. Czułam się jakby
ktoś wykradł mi połowę duszy. Chodziłam z jednego kąta sypialni
do drugiego, mój futrzasty przyjaciel był wyraźnie
zdezorientowany. Pewnie zastanawia się nad tym czy Jego właścicielka
nie oszalała, żyje w pięknej niewiedzy. Wrzeszczałam tak głośno,
że zaczęłam przyciskać swoją twarz do poduszki aby nie wydobyć
z siebie dźwięku. Byłam jak w jakimś amoku, po raz kolejny
opadłam na łóżko tym razem żeby się uspokoić. Leżałam bardzo
długo, Kiseki zaczął drapać drzwi, ponieważ chciał się
wydostać, ode mnie. Tak bardzo się rozumiem samej siebie,
zataczałam błędne koło.
Z
moich rozmyśleń wyrwał mnie hałas, coś uderzyło w okno
wprawdzie z niewielką siłą, ale na tyle słyszalnie żeby mnie
obudzić. Zbliżyłam się do okna i wyjrzałam przez nie. Na dole, w
moim ogrodzie stała blondynka, wymachując ręką.
-
Naho?! - zapytałam zdziwiona.
-
Miyuki! Wreszcie, schodź tu natychmiast! Twoi rodzice wczoraj Cię
nie puścili, dziś też do ciebie przyszłam, i nie uwierzysz! Stało
się to samo co wczoraj. Co ty sobie wyobrażasz? Nie wystawiaj mnie
tak głupku! - tak radośnie się śmiała, ciekawe czy widzi mnie z
tej odległości wyraźnie, musiałam wyglądać okropnie, niczym
stara wiedźma, cała zapłakana z przekrwionymi oczami. Gdyby ona
wiedziała dlaczego nie mogłam iść z nią popołudniu zeszłego
dnia, to co by zrobiła? Wyparła się mnie, wystraszyła a może
wsparła? Miliony sytuacji przeleciały mój umysł na wylot, dopóki
nie dostałam małym kamykiem od mojej przyjaciółki.
-
Yuki! Słuchaj, jak do ciebie mówię. Odpowiedz mi na pytanie, co
przeskrobałaś? I najważniejsze, wyjdź z nory – dla jej dobra,
postaram się wymyślić wymówkę.
-
Powiem Ci wkrótce, wybacz aktualnie jestem uziemiona – sztucznie
uśmiechnęłam się w stronę Naho.
-
To spróbuj zejść balkonem.
-
Chyba już do reszty zgłupiałaś! Spadnę i się połamię – ona
chyba chciała mnie zabić, albo nie myśli, albo to i to... Może
ten stereotyp o blondynkach ma w sobie prawdę?
-
Zrobiłam coś w rodzaju materacu z liści dla zamortyzowania upadku,
dasz radę to tylko 2 metry. Zejdziesz bokiem, później na parapet
okna niżej i skoczysz – plan jako tako, wydawał się sensowny.
Nie zamierzam siedzieć bezczynnie, a tym bardziej się
przeprowadzać, kupię trochę czasu.
-
No dobrze... Tylko poczekaj chwilkę, muszę się przebrać –
szybko podbiegłam do szafy i wyciągnęłam jeansy, białą bluzkę
i jakieś stare tenisówki. Włosy spięłam w ciasny warkocz. Gdy
się czesałam przy lustrze, moja wersja o wyglądzie czarownicy
potwierdziła się, mogę spłonąć na stosie. Na moim biurku stała
szklanka z wodą. Sięgnęłam po naczynie i wylałam je sobie na
buzię by zapobiec jeszcze większemu puchnięciu. Grzywkę schowałam
za ucho, aby mi nie odstawała. W moje ręce wpadła kartka z
długopisem, sformułowałam mniej więcej list:
Drodzy rodzice
Wybaczcie, ale nie chcę się Wam podporządkować, wyszłam z Naho.
Nie wiem, o której wrócę, ale wrócę na pewno.
Miyuki
Notkę zostawiłam na łóżku, uznałam że dobrym pomysłem będzie,
jak zabiorę psa, mógłby mnie wydać. Okiennicę otworzyłam
najszerzej, jak się dało. Od następnego podokiennika dzieli mnie
jakiś jeden metr. Uznałam, iż pomysł mojej koleżanki był dobry,
ale przezorny zawsze ubezpieczony i zrobię sobie linę z pościeli i
najzwyczajniej po niej zjadę. Zawiązałam prześcieradła na supeł
i przywiązałam do kantu wersalki. „Sznur” przerzuciłam za
witrynę, pociągając żeby sprawdzić wytrzymałość. Yasuhisa się
tylko przyglądała, nawet się nie przejęła, że na przykład mogę
się bać.
- Raz kozie śmierć – przerzuciłam jedną nogę przez okno i
uczepiłam się prześcieradeł. Jedną rękę na linie, drugą
trzymałam szczenię, obie nogi na zewnątrz i zjeżdżam. Sznur
ocierał mi dłonie zostawiając na nich piekące zaczerwienienia.
Jestem jeszcze nad ziemią, więc w jakimś stopniu duża kupa liści
się na coś przyda. Zeskoczyłam na nogi, moja przyjaciółka
zaczęła mi plaskać.
- Sprawnie Ci poszło, naprawdę myślę że nadajesz się do wojska.
Chodźmy mój Romeo chyba nie chcesz, żeby nas spostrzegli –
wyrwała mi Kisekiego z rąk i ruszyła w niewiadomym mi kierunku.
- Dziękuję, następnym razem ty wylądujesz w mojej sytuacji i
zobaczymy twoje umiejętności, Julio – zaśmiałyśmy się razem.
- Jakie straszliwe przestępstwo popełniłaś, że masz szlaban –
Naho nie może się teraz o tym dowiedzieć, szybko zmieniłam temat.
- Na pewno nie kradnę psów, co jak niektórzy – spoglądnęłam w
stronę przyjaciółki tulącej pupila. - Wiesz może idźmy
szybciej, bo jeszcze zauważą moje zniknięcie? Mów mi gdzie
idziemy!
- Miyuki, jesteś strasznie niecierpliwa i na dodatek uciekasz z
domu, ale i tak Cię lubię – zbliżyła się do mnie i przytuliła
mnie.
- Mhm... Ja Ciebie też – odwzajemniłam uścisk i podążyłam jej
śladami. Chyba jednak mogę żyć, jak dotychczas.
Dlaczego
nie myślałam o tym na poważnie? Dlaczego miałam powód do
radości? Dlaczego nie dostrzegłam, że od teraz to musi zostać
tajemnicą? Dlaczego...?
*Yuki
– zdrobnienie imienia Miyuki, dla osób bliskich lub przyjaciół
~
Ten rozdział jest zbyt słodki, gdzie moja akcja?! Co się ze mną dzieje, fabuła do dupy, krótki rodzialik jak zawsze, nastrój do dupy. Coraz więcej przyjaźni, tak nie mogę muszę kogoś zabić. Argh!
A tak w ogóle, to Ohayo~!
Przepraszam za moją nieobecność, ale-
- Po co się tłumaczysz, i tak nikt tego nie czyta...
- Kaneki! Po 1 mnie nie strasz, po 2 nie niszcz moich marzeń!
- Bardzo fajnie, ale taka jest prawda, tylko ja i Kuro to czytamy, no może jeszcze twoi znajomi. Czyli jakieś 2-3 osoby.
- Jesteś okropny Shiro! Kuro jest przynajmniej miły, lubi książki i ma normalny kolor włosów a ty masz białe dziadku!
- I nie zapomnij, że twój "miły Kaneki" ma opaskę na oko.
- I jest kochany~!
- Co nie zmienia faktu, że też mnie kochasz, prawda? - białowłosy uśmiechnął się triumfalnie.
- Kuro! Shiro znów się nade mną znęca!
*biegnie do pokoju z płaczem*
>wyobraźnia Nashiro: ON<
XD Miałam ochotę napisać coś z moimi mężami, przepraszam.
Tak, więc oddaję 3 rozdział po miesiącu >///<
Wiele niewiadomych, wiele pytań!
Mam teraz mało czasu, pewna placówka zwana potocznie SZKOŁĄ mnie wykańcza. Miejmy nadzieję, że niedługo się to skończy. Zdupczyłam po całej linii to, to coś! Prawdziwa akcja będzie, jak już Miyuki-
A nie, nie! Nie zdradzę tego, może już następnym razem, kto wie? Powiem tyle, że zmieni nawet charakter.
Tak, więc żegnajcie i do zobaczenia za miesiąc XD
Pytanie dnia:
Czy nie uważacie, iż pieski to takie pocieszne zwierzątka? Wolę koty, więc powinniśmy się martwić o Kisekiego :))) Hehehehe
~Nashiro-chan